Bóg nawiedził lud swój – Łukaszowe pięciominutówki na wtorek 17 września 2024

Tekst ewangelii: Łk 7,11-17

Jezus udał się do pewnego miasta, zwanego Nain; a szli z Nim Jego uczniowie i tłum wielki. Gdy zbliżył się do bramy miejskiej, właśnie wynoszono umarłego, jedynego syna matki, a ta była wdową. Towarzyszył jej spory tłum z miasta. Na jej widok Pan użalił się nad nią i rzekł do niej: „Nie płacz”. Potem przystąpił, dotknął się mar, a ci, którzy je nieśli, stanęli. I rzekł: „Młodzieńcze, tobie mówię, wstań”. Zmarły usiadł i zaczął mówić; i oddał go jego matce. A wszystkich ogarnął strach; wielbili Boga i mówili: „Wielki prorok powstał wśród nas i Bóg łaskawie nawiedził lud swój”. I rozeszła się ta wieść o Nim po całej Judei i po całej okolicznej krainie.


Autor i dzieło


To refren stron biblijnych: Bóg swój lud nawiedził! To nie ludzie chcą się z Nim spotykać. To On sam pragnie całym sobą tegoż spotkania. To On wychodzi naprzeciw. To On nawiedza swoje dzieci. Czyż nie z tego doświadczenia św. Paweł Apostoł wybrał metodę misyjną, która polegała na tym, że od czasu do czasu powracał do wspólnot, które założył. Dziś byłby oskarżany o brak wolności, o przywiązanie do ludzi czy swoich dzieł. A przecież Bóg tak czyni wobec swojego dzieła.

Albowiem najwięcej o dziele jest w stanie powiedzieć jego autor. Twórca urządzenia wie do czego ono jest i jak funkcjonuje. To taka chodząca instrukcja obsługi. Brak zainteresowania traktuje się jako odrzucenie. I taki obraz Boga nieprzyjaciel natury ludzkiej w nas próbuje „wpisać”. Stworzył i poszedł sobie. Już Go nie interesujesz!

Różne są formy owego nawiedzenia. Tą podstawową jest stworzenie. Albowiem uczynił wszystko z siebie, z Miłości, także człowieka, który otrzymał w darze cały świat, aby z niego korzystał i by to korzystanie doprowadziło człeka do nieba. Kolejnym nawiedzeniem, nigdy do końca niepojętym, jest wcielenie Syna Bożego. Bóg zstąpił na ziemię! I to nie na niby, ale realnie, rzeczywiście, prawdziwie. Stał się jednym z nas.


Nawiedzenie – poszukiwanie


Oczywiście, moglibyśmy wiele form owego nawiedzenia opisywać. Generalnie idzie o to, że Bóg chce być-z-nami. Chce by dynamika Emmanuela (Boga-z-nami) stawała się dynamiką naszej codzienności, by świadomość, że w Nim żyjemy, poruszamy się i jesteśmy poruszała nas każdego dnia coraz mocniej, głębiej, bardziej. Stąd jakże wpasowuje się w to sentencja św. Ignacego Loyoli: szukać i znajdować wszystko w Bogu i Boga we wszystkim.

Rodzi się pytanie po co nawiedza? Na pewno nie po to, by straszyć. Nie po to, by rozliczać i karę wymierzać po tymże rozliczeniu. Bardziej odpowiadającym obrazem jest ów z Księgi Rodzaju, w którym widzimy Boga przechadzającego się po ogrodzie w porze łagodnego powiewu kiedy to spotykał się z człowiekiem. Lęk w sercu człowieka przyszedł wraz z grzechem, którego się dopuścił i dlatego chowa się po krzakach zamiast wyjść na spotkanie.

Co robi Najwyższy? Szuka po tychże kryjówkach. Szuka człowieka i to jest kolejny wymiar nawiedzania. Na szczęście Bóg szuka tak długo, aż znajdzie. Nie ma innej opcji. Po to właśnie przyszedł na ziemię Syn Boży, aby znaleźć to, co zginęło. Aby na nowo rozbłysło światło w oczach i sercach ludzi. Aby przypomnieli sobie, że są nawiedzani, że są synami i córkami królewskimi.


Śmierć pokonana


Największą przeszkodzą i trudnością jest śmierć. Chcielibyśmy, by Bóg ją zlikwidował. Jednak On tak nie działa. Jego odpowiedzią na śmierć jest jej podjęcie, wzięcie na siebie, by już nam nie czyniła szkody. I choć trzeba nam przez nią przejść, jej doświadczyć, to została pokonana przez mękę, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa.

Nawiedzenie Boga dokonuje się tu i teraz, także w doświadczeniu umierania i samej śmierci. Jezus udaje się, a więc jest to zaplanowana wizyta. Idzie do Nain razem z uczniami i tłumem. Życie prowadzi swoich ludzi, a naprzeciw Niego wychodzi korowód śmierci. Śmierć starła się z życiem i o dziwo, została pokonana.

Jedyny syn został dany matce-wdowie. Nawiedzenie ma swoje źródło w Bożym Sercu, z którego wypływają zdroje miłosierdzia. Otóż, widok bolejącej matki idącej przy marach swego syna wywołał poruszenie w Jezusie. To nasza nędza przywołuje Jego miłosierdzie.

Nawiedzenie potrzebuje oczu. Dlatego zwraca się do kobiety i każdego z nas: Nie płacz. By lepiej widzieć. Następuje kolejne nawiedzenie, a mianowicie przystąpił, dotknął się mar. I zatrzymał się korowód śmierci. Tylko On mógł to uczynić i uczynił to w doskonały sposób na Golgocie. Zmartwychwstanie to powrót do życia. Być w ramionach matki to jak być w jej łonie. Powrócił do życia. Reakcja jest odwieczna – z jednej strony strach, a z drugiej uwielbienie. Wołajmy więc rozglądając się wokół nas z uwagą: Wielki prorok powstał wśród nas i Bóg łaskawie nawiedził lud swój.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ