Złożone ręce i zakasane rękawy – Łukaszowe pięciominutówki na środę 22 września 2021

Tekst ewangelii: Łk 9, 1-6

Jezus zwołał Dwunastu, dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami oraz władzę leczenia chorób. I wysłał ich, aby głosili królestwo Boże i uzdrawiali chorych. Mówił do nich: “Nie bierzcie nic na drogę: ani laski, ani torby podróżnej, ani chleba, ani pieniędzy; nie miejcie też po dwie suknie. Gdy do jakiegoś domu wejdziecie, pozostańcie tam i stamtąd będziecie wychodzić. Jeśliby was gdzieś nie przyjęli, wychodząc z tego miasta, strząśnijcie proch z nóg waszych na świadectwo przeciwko nim!” Wyszli więc i chodzili po wsiach, głosząc Ewangelię i uzdrawiając wszędzie.


Sprawa środka(ów)


Działanie apostolskie ma wypływać nie z ilości i wielości środków, a z bezgranicznego zaufania Panu Bogu. Jeśli zbyt skupimy się na środkach to na pewno zapomnimy o celu. Dobre intencje niekoniecznie muszą skończyć się dobrymi rzeczami. A to, co na początku było dobre wcale takim nie musi się okazać na końcu. Św. Ignacy Loyola zwraca uwagę, że trzeba nam patrzeć na początek, środek i koniec i dopiero z tej perspektywy wydawać wyroki.

Ciekawym jest to, że ów środek mówi o tym, co w środku, ale i o środku jako takim. Trzeba się przyglądać środkom, by dobrze z nich korzystać. Trzeba też zachować środek czyli równowagę. W Księdze Przysłów (30,5-9) słyszymy modlitwę: … nie dawaj mi bogactwa ni nędzy, żyw mnie chlebem niezbędnym, bym syty, nie stał się niewierny i nie rzekł: “A któż to jest Pan?” lub z biedy nie zaczął kraść i nie targnął się na imię mego Boga. Autor odkrył złoty środek. Jest nim chleb niezbędny.

Jeśli bowiem skupię się na chlebie jako takim i ma troska przemieni się w zatroskanie wtedy zaiste albo będę uważał siebie za bogacza albo też za nędzarza. To są skrajności. W obu bowiem przypadkach przychodzi demon niewiary w Opatrzność Bożą, a ten podszeptuje o samowystarczalności (z podszeptem a po co mi Pan) lub jej braku (i w tym przypadku oskarżenia padają na Boga).


(Nie)moc z Boga


Pan Jezus zwołał Dwunastu i dał im moc i władzę nad wszystkimi złymi duchami oraz władzę leczenia chorób. Podzielił się sobą! Nie dla nich, nie na osobisty użytek, nie dla pomnażania swoich dóbr. Bo gdy ich obdarował to potem wysłał, aby głosili królestwo Boże i uzdrawiali chorych. Jest konkretny początek (powołanie, obdarowanie). Jest środek czyli posłanie i konkretne działanie. Jest i koniec, a mianowicie, by przyszło królestwo Boże.

Chrześcijanin wie, że jego moc i niemoc od Boga pochodzą. Ujął to prosto i dobitnie św. Paweł, który w Liście do Filipian (4,11-12) składa takie zapewnienie: … ja bowiem nauczyłem się wystarczać sobie w warunkach, w jakich jestem. Umiem cierpieć biedę, umiem też korzystać z obfitości. Do wszystkich w ogóle warunków jestem zaprawiony: i być sytym, i głód cierpieć, korzystać z obfitości i doznawać niedostatku. I to jest świadectwo ufności Bogu. On wie, że – jak zakończył ten fragment – wszystko może w Tym, który go umacnia (w. 13).

To kwestia ufności Bogu, a nie ufności złożonej w środkach dostępnych. Nikt nie mówi, by nimi pogardzać, by je wyrzucać. Tylko by nie pokładać w nich nadziei. Stąd idąc, by wypełnić misję Pana mamy nie brać nic na drogę. To trudne w naszej mentalności, która ciągle chce się zabezpieczać i to na wszelakich poziomach. Jakże nam trudno położyć się na wodzie i dać się jej unosić i nieść. Ciągle machamy rękami i nogami i to bezładnie i dziwimy się, że się topimy.


Bez zabezpieczeń ludzkich


Nieprawdą byłoby twierdzenie, że bogactwu mówimy zdecydowane nie lub też nędzę zapraszamy do życia. Trzeba równowagi czyli umiejętności znalezienia się w każdych warunkach. Nie, nie jak kameleon czy kurek na wietrze. Ale w wierności Bogu i Jego słowu. Ani obfitość ani bieda nie mogą mnie odłączyć od miłości Chrystusowej! Bo w niej jest początek. Bo ona jest źródłem. Dlatego nie bierzemy laski, torby podróżnej, chleba, pieniędzy, czy dwóch sukien – zauważmy, że to są konkretne rzeczywistości mówiące o zabezpieczeniu się.

Żyjemy w takiej, a nie innej rzeczywistości. Wchodzimy do takiego domu i… narzekanie nic nie pomoże. W takich warunkach żyjemy. I chodzi o Boże przystosowanie się. Św. Ignacy Loyola w jednej z maksym mówi: Ufaj Bogu tak, jakby całe powodzenie spraw zależało wyłącznie od Niego; tak jednak dokładaj wszelkich starań, jakbyś ty sam miał wszystko zdziałać, a Bóg nic zgoła. Tu nie ma co debatować. Jak słyszymy Apostołowie wyszli i chodzili po wsiach, głosząc Ewangelię i uzdrawiając wszędzie.

Najpiękniej widać to w życiu Matki Pana, Maryi. Ona wie, gdzie jest Jej środek, a dokładnie ośrodek czyli centrum. W Bogu złożyła nadzieję i wyśpiewuje o wielkich rzeczach, których w Niej i przez Nią dokonuje Najwyższy. Nie narzeka na środki dostępne. Bierze je i dzięki łasce Bożej czyni to, co może. Któż lepiej ogłasza Ewangelię? Któż lepiej przynosi uzdrowienie? Wszystko w Niej jest z Boga i w Bogu. Stąd Matka Boża!


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ