XVI. Ignacy – mistrz właściwej miary – Jubileuszowy Rok Ignacjański

W 2 uwadze na początku drogi rekolekcyjnej św. Ignacy daje nam pewną radę, która może być wielce użyteczna w naszej codzienności. Otóż autor książeczki Ćwiczeń przestrzega tego, który ma pomagać rekolektantowi, aby nie był zbyt nachalny w przekazywaniu treści czy sposobu modlitwy. W naszym powszednim życiu – zwykle w dobrej intencji – pragniemy przekazać coś innym, coś, co uważamy za dobre, czy wręcz doskonałe (jakby „uniwersalny” lek na wszelkiego rodzaju dolegliwości!). I stajemy się nieraz nie do zniesienia w owym zachwalaniu czy tłumaczeniu konieczności użycia tego czy innego środka.


Ignacy jasno przestrzega: Wystarczy opowiedzieć wiernie… z krótkim i treściwym komentarzem o tym, co pragnę przekazać. Ukazuje się charakterystyczny rys Ojca Ignacego z Loyoli – jakże wspaniale zna on człowieka. Wie, że człowiek nie przyjmie jako swojego, nie zasymiluje czegoś, co nie jest przez niego przetrawione, dotknięte, innymi słowy „doświadczone”. Dlatego też zachęca, aby to rekolektant sam dochodził, poszukiwał, odkrywał, nazywał po imieniu. Miara kierownika duchowego nie zawsze jest miarą odprawiającego rekolekcje. Moja miara nie musi pasować do każdego człowieka. Pokazać kierunek, kilka narzędzi i pozostawić samego – delikatnie mu towarzysząc. Czyli nie mówimy ani o puszczeniu samopas, ani o prowadzeniu za rączkę.


Św. Ignacy tak to opisuje: „…jeśli [rekolektant] sam przez własne rozważanie i rozumowanie znajdzie coś, co mu lepiej pomaga do zrozumienia lub przeżycia danej historii, czy to dzięki własnemu rozumowaniu, czy też dzięki mocy Bożej oświecającej jego umysł, więcej znajdzie smaku i owocu duchowego (Ćwiczenia duchowe nr 2). Bo jakże czuje się wędrowiec, który po trudach dochodzi do celu swej drogi? Albo naukowiec, który po latach dokonuje odkrycia? Albo uczeń, który zdaje pomyślnie ostatnie egzaminy? Do czego sam nie dojdziesz, to nikt cię tam na siłę nie zaciągnie.


Jeszcze jedna, bardzo trafna uwaga – nasz świat jest zagoniony, nasz świat jest światem wielości i gdzieś, w owej wielości, gubią nam się sprawy najważniejsze, nie potrafimy ogarnąć i jakby życie sypało się nam jak suchy piasek między palcami. Św. Ignacy daje nam wspaniałą radę: Nie obfitość wiedzy, ale wewnętrzne odczuwanie i smakowanie rzeczy zadowala i nasyca duszę (Ćwiczenia duchowe nr 2).


Warto pomyśleć czy czasami w moim życiu nie rozmieniłem się już „na drobne”? Czy w natłoku spraw do załatwienia, rzeczy do zrobienia nie wiem już, co jest konieczne, a co tylko drugorzędne? Bo lepiej, jeśli masz przed sobą stół obficie i suto zastawiony, popatrzeć i wybierać to, co dobre, co mogę smakować, co mnie nasyca, bo – koniec końców – i tak nie będę mógł wszystkiego zjeść (chyba, że chcę się nabawić niestrawności). Tutaj też istnieje możliwość „anoreksji”, bo trzeba odżywiać się równomiernie dając organizmowi wszystkie składniki konieczne. Czyli mam możliwość wyboru tego, co „jem”, ile jem i jakiej to jest jakości… nie tylko w wymiarze cielesnym, ale i psychicznym i duchowym.


Miary i smaku z serca życzę.

o. Robert Więcek SJ

Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ