XLVIII. Ignacy Loyola – ayudar las almas – Jubileuszowy Rok Ignacjański

Pamiętamy, że celem żywota jest osiągnąć życie wieczne. Oczywiście zostawiamy z boku wszelkie teorie samozbawienia czy wysłużenia sobie tegoż daru. Zbawienie jest łaską – wyrazem miłości Boga do stworzenia.


Św. Ignacy Loyola często porusza temat zbawienia duszy w swoich pismach. Troska ta nie jest związana tylko (zamknięta na) z samym sobą. Ojcu Ignacemu zależy na zbawieniu duszy każdego człowieka. Tak więc wykuł i wypalił w ogniu termin tak charakterystyczny dla niego (i Towarzystwa Jezusowego), a mianowicie ayudar las almas (co się tłumaczy pomagać duszom). I to nie wedle przymusu (bo tak trzeba – należy czynić), ale bardziej w kategoriach zależy mi. To odzew serca. Bo tętno miłości – przykazania miłości. Jeśli bowiem żyję tak, by osiągnąć życie wieczne to pociągam też innych do tego samego. Czyż małżonkowie nie chcą tej łaski dla siebie? A rodzice dla dzieci? A duszpasterze dla swych owiec?


Oto sposób naśladowania Boga, który chce by wszyscy ludzie byli zbawieni, któremu zależy na każdym człowieku (patrz zagubiona owca, syn marnotrawny itd.). Pomagając duszom naśladuję Boga, który jest gotowy na wszystko, by dusza powróciła do swego spokoju (por. Ps 116,7).


Pomagać duszom to ulubione wyrażenie Ignacego na oznaczenie różnych form apostolskiej działalności. W Manresie poza swoimi siedmioma godzinami modlitwy zajmował się jeszcze niesieniem pomocy niektórym duszom, które przychodziły do niego w sprawach duchownych (Autobiografia nr 26). Pielgrzym powziął mocne postanowienie pozostać w Jerozolimie, aby odwiedzać ustawicznie te miejsca święte. Ale oprócz tej osobistej pobożności miał także zamiar pomagać duszom (Autobiografia nr 45). W końcu poczuł w sobie skłonność do podjęcia nauki przez jakiś czas, aby móc pomagać duszom (Autobiografia nr 50). W Salamance po wyroku Pielgrzym odpowiedział, że uczyni wszystko, co wyrok nakazuje, ale samego wyroku nie przyjmuje. Albowiem nie potępiwszy go w niczym zamyka się mu usta, żeby nie mógł pomagać bliźnim w tym, w czym może (Autobiografia nr 70). Po powrocie do Rzymu zajmował się niesieniem pomocy duszom. On sam i towarzysze (Autobiografia nr 98).


Jakże niezwykle bogaty jest ten wachlarz działalności apostolskiej w Towarzystwie Jezusowym. Rzekłbym dla każdego coś dobrego, byle nie było z grzechem związane. Przewodnim motywem jest przyprowadzać ludzi do Pana Jezusa. To, co robisz rób najlepiej jak potrafisz. Czy będziesz znanym profesorem uniwersyteckim czy cichym bratem na furcie zakonnej, czy też młodym jezuitą w czasie formacji czy starym wyjadaczem, który z niejednego pieca zakonnego już chleb jadał.


To pokorna służba w szpitalach (ówczesnych przytułkach), jak i nawiedzanie chorych po domach. To troska o ubogich, cierpiących i tych, którymi nikt inny się nie zajmuje jak i troska o prostotę i wymowę codziennego sprawowania Eucharystii. To przesiadywanie godzinami w konfesjonałach, by ci, co przychodzą z drugiej strony kratki znaleźli miłosiernego i dobrego Pana. To wykłady w wielkich aulach i spotkania w nielicznym gronie w parafialnych salkach. To rekolekcje w Ośrodkach Duchowości i katechizacja maluczkich. Pisanie książek i słuchanie w kierownictwie duchowym. A kiedy już wiek, siły i zdrowie nie pozwalają na zaangażowanie się w misję to w dyspozycjach mają wpisane modlitwa za Towarzystwo Jezusowe i Kościół… ayudar las almas do ostatniego tchnienia, przez wszystko i we wszystkim.


To posługiwanie na granicach i w granicach nam danych. To peryferia i centrum objęte ramionami i sercem rozpalonym i zaangażowanym, by każdy miał możliwość powrotu do domu Ojca, ku większej służbie i chwale Boskiego Majestatu.


o. Robert Więcek SJ


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ