W ogniu miłości – Łukaszowe pięciominutówki na czwartek 20 października 2022

Tekst ewangelii: Łk 12, 49-53

Jezus powiedział do swoich uczniów: “Przyszedłem ogień rzucić na ziemię i jakże bardzo pragnę, żeby on już zapłonął. Chrzest mam przyjąć i jakiej doznaję udręki, aż się to stanie. Czy myślicie, że przyszedłem dać ziemi pokój? Nie, powiadani wam, lecz rozłam. Odtąd bowiem pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu: troje stanie przeciw dwojgu, a dwoje przeciw trojgu; ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej”.


Obyś nie był letni


Kiedy kocham to nie ma przeszkód tak wielkich, których nie można byłoby pokonać! I do końca nie chodzi o rzucanie się z motyką na słońce, wszak miłość jest roztropna. Miłość umie podjąć pojawiające się przeszkody – przez niektóre przeskakuje, inne omija, z następnymi się konfrontuje. To nie sztuczki, a sztuka, bo walka z wiatrakami nikomu na nic się nie przydaje. Gdzie zaś jest główna przeszkoda w miłości? We mnie samym. To moje serce. Niekoniecznie gorące. Niekoniecznie zimne. W wielu wypadkach letnie.

Jakże mocne są słowa Apokalipsy, (3,15-20) odnoszące się do uczniów Pańskich: Znam twoje czyny, że ani zimny, ani gorący nie jesteś. Obyś był zimny albo gorący! A tak, skoro jesteś letni i ani gorący, ani zimny, chcę cię wyrzucić z mych ust. Dalej św. Jan opisuje stan serca ludzkiego, które jedno wie, a drugiego nie widzi: Ty bowiem mówisz: “Jestem bogaty”, i “wzbogaciłem się”, i “niczego mi nie potrzeba”, a nie wiesz, że to ty jesteś nieszczęsny i godzien litości, i biedny i ślepy, i nagi.

Słyszymy zaproszenie: Radzę ci kupić u mnie złota w ogniu oczyszczonego, abyś się wzbogacił, i białe szaty, abyś się oblókł, a nie ujawniła się haniebna twa nagość, i balsamu do namaszczenia twych oczu, byś widział. Bogu zależy na mnie i to bardzo! Dlatego słyszymy: Ja wszystkich, których kocham, karcę i ćwiczę. Bądź więc gorliwy i nawróć się! Istota miłości leży w zwróceniu się ku Umiłowanemu. Co się wtedy dokonuje, rzekłbym dzieje się? Oto stoję u drzwi i kołaczę: jeśli kto posłyszy mój głos i drzwi otworzy, wejdę do niego i będę z nim wieczerzał, a on ze Mną.


Doświadczanie ognia miłości


Tak więc przyjście Pana Jezusa i przyjęcie Go do serca, do życia jest doświadczeniem ognia. Tenże działa na wiele sposobów: ogrzewa, wypala, wytapia, oświetla. Jest cała gama działania, które Bóg podejmuje. Tym najważniejszym i podstawowym jest… obecność nieustanna. Ten ogień jest w nas! To Duch Święty danym nam w chwili chrztu świętego! To On w nas płonie, zagrzewa, ogrzewa. Bóg pragnie dla nas tego Ognia! Daje Go nam. Posyła swego Ducha, który wieje kędy chce, który wszystko przypomina, który prowadzi poprzez natchnienia do domu.

W tej drodze trzeba jasnego opowiadania się za… i to wprowadza rozłam. Wyrywa z komfortu. Zabiera święty spokój. Uwalnia z obojętności czy przyrównywania się z innymi i do innych. Idę za dobrym, a odrzucam zło. Jedną ręką buduję, a drugą pomagam. Owo zdecydowanie jest nieodzowne w miłości. Bo nie da się powtarzać: kocham, ale

Ogień, który przynosi Pan Jezus to ogień miłości! W jego świetle widać po Bożemu. W jego mocy uszlachetniającej (bo o to chodzi w wypalaniu żelaza czy złota) odkrywamy samych siebie w całej pełni. Jego brak czy zanik wywołuje w sercu wierzącego udręki nie do opisania. Przyjmij więc ten Ogień! Uświadom sobie, że On pali się w tobie i pali ciebie – z miłości, w miłości, dla miłości.


Rozłam to rzeczywistość


Pozostaje trud podjęcia rozłamu. Tenże dotyka najbliższych. Słyszymy, że wraz z przyjęciem Boga pięcioro będzie rozdwojonych w jednym domu. Nasuwa się obraz dłoni, która składa się z pięciu palców. Jak to rozdwoić? Przecież wtedy dłoń nie funkcjonuje właściwie czy wręcz nie może pełnić swej roli. A dłoń jest jak „rodzina”.

Dłoń otwarta symbolizuje dzielenie się, a to jest objaw miłości. Daje! Daje także reprymendę gdy trzeba. Daje, bo zależy. W miłości zależy mi na tym, kogo kocham. Nie chodzi o obdarzanie uczuciem, ale o głębokie, żywe zaangażowanie w życie, wejście do domu i wieczerzanie. Gdy każdy „palec” ciągnie w swoją stronę to pozostaje nam wiara i modlitwy, by nie rozerwało „dłoni”.

Pójście za Panem jako odpowiedź na Jego zaproszenie prowadzi do rozłamu, bo nie można służyć Bogu i mamonie w tym samym czasie, albo co drugi dzień jednemu. Bo jednego się będzie kochać, a drugiego nienawidzić. Jak blisko są miłość i nienawiść. Jakże uważać trzeba, by od miłości nie przejść w nienawiść: ojciec przeciw synowi, a syn przeciw ojcu; matka przeciw córce, a córka przeciw matce; teściowa przeciw synowej, a synowa przeciw teściowej. Tylko w Bogu, który jest miłością możliwe jest uporządkowanie tego wszystkiego.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ