Strzał w dziesiątkę u siebie – Mateuszowe pięciominutówki na środę 6 lipca 2022

Tekst ewangelii: Mt 10,1-7

Jezus przywołał do siebie dwunastu swoich uczniów i udzielił im władzy nad duchami nieczystymi, aby je wypędzali i leczyli wszystkie choroby i wszelkie słabości. A oto imiona dwunastu apostołów: pierwszy Szymon, zwany Piotrem, i brat jego Andrzej, potem Jakub, syn Zebedeusza, i brat jego Jan, Filip i Bartłomiej, Tomasz i celnik Mateusz, Jakub, syn Alfeusza, i Tadeusz, Szymon Gorliwy i Judasz Iskariota, ten, który Go zdradził. Tych to Dwunastu wysłał Jezus, dając im następujące wskazania : „Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. Idźcie raczej do owiec, które poginęły z domu Izraela. Idźcie i głoście: “Bliskie już jest królestwo niebieskie”.


Przywołany przez Boga!


Znamy choć trochę historię Józefa Egipskiego, który znalazł się w Egipcie z powodu zawiści braci, którzy to sprzedali go jako niewolnika i który tam zaskarbił sobie łaskę faraona. W swej mądrości danej mu przez Boga zatroszczył się Józef w urodzajnym czasie o zapasy, które potem sprzedawał. Trzeba było do niego się udać, aby otrzymać ziarno konieczne do przetrwania w latach chudych.

Oto zdolność, której mamy się uczyć – nie chodzi o sknerstwo i kumulowanie w nieskończoność. Nie idzie też o rozrzutność w tłustych latach i przymieranie głodem (czy wręcz umieranie z głodu) w tych chudych. Tu trzeba roztropności (używania rozumu). Nawet jak mam to wcale nie oznacza, że muszę wydać, a jeśli nie mam to nikt nie powiedział, że muszę to mieć.

Na ile jestem przywołany (a przecież Jezus przywołuje wszystkich uczniów!), a więc lepiej byłoby rzec przychodzący do Pana na tyle też udzielona mi zostanie władza. Nie ma takiego dzielenia na odległość. Należy po to przyjść! Samo nie przyjdzie, bo nie ma jak. Oto fundamentalna dyspozycja człowieka – by przyjść do Pana Jezusa, bo jest się przywołanym przez i do Niego.


Przyjść do Jezusa


Bóg jest Najwyższym, Wiekuistym Dobrem (jak to zwykł powtarzać św. Ignacy Loyola). Od Boga wszystko pochodzi! Od Niego wszystko mamy. Tylko przyjść i czerpać. Ojciec w Synu przywołuje nas słowami: Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię. Nie mówi o tym, że nie będzie jarzma czy brzemienia. Powiada, iż następuje przemiana, a mianowicie jarzmo staje się słodkie, a brzemię lekkie.

Przychodząc do Niego i idąc z/za Nim dokonuje się to w każdym z uczniów. Czyż doświadczenie walki duchowej (także walki z duchami nieczystymi) nie doświadczamy trudu, a niekiedy porażki? Czy wszystkie choroby i wszelkie słabości nie są gorzkim doświadczeniem i ciężkim brzemieniem? To Jezus ma władzę nad nimi. Tylko przy Jezusie współuczestniczę w tej władzy i niosę te rzeczywistości. Czy historia Józefa Egipskiego nie uczy nas właśnie tej ufności, tego złożenia w dłoniach Najwyższego każdego etapu drogi?

Idąc dalej w tej refleksji odkrywajmy, że owo przywołanie i udzielenie nie dotyczy masy ludzkiej, która u podstaw jest nieokreślona. Słyszymy imiona apostołów. Tak więc przywołanie dotyczy konkretnego człowieka, z konkretną twarzą i historią, z konkretnym imieniem. To nie jest strzelanie na chybił trafił, ale punktowe – rzekłbym strzał w dziesiątkę. Przyjście do kogoś, kto mnie woła po imieniu jest inne niż to bezosobowe.


Posłani do siebie


Dopiero po tych etapach przychodzi posłanie. Znowu nie byle gdzie. Są konkretne wskazania. Mówi do Dwunastu: Nie idźcie do pogan i nie wstępujcie do żadnego miasta samarytańskiego. A czemu to? Bo Pan Jezus tak powiedział. Nie wymyślili sobie tego. Zresztą z przebiegu ewangelii wiemy, że o wszystkich się zatroszczył Bóg, o pogan i samarytan także. Jak to w przypadku Józefa Egipskiego przedstawia nam autor Księgi Rodzaju.

Pamiętamy sytuację, w której Pan wraz z uczniami nie został przyjęty przez miasta samarytańskie dlatego, że zmierzał do Jerozolimy? Pamiętamy co chcieli uczynić jedni z Jego uczniów? Trzeba się nam uczyć nieść Dobrą Nowinę. Trzeba mieć i żyć Dobrą Nowiną, aby nią nieść. Trzeba przełamać w sobie strach, że się ją utraci głosząc po drodze.

Do kogo idzie uczeń? Do owiec, które poginęły z domu… niekoniecznie trzeba „wychodzić”. Tam, gdzie jestem mam być na pierwszym miejscu przy Jezusie (przywołany). I w owym, moim tu i teraz mam głosić. Czy Józef Egipski szedł do swego domu, do swego ojca czy braci? Nie. Poprzez sytuację głodu sami przyszli do niego. Zaprawdę bliskie już jest królestwo niebieskie, jest między nami, jest pośród nas. Nie szukajmy go gdzieś tam, przeskakując z kwiatka na kwiatek i nie zbierając nektaru czy pyłku na chude lata. Tu i teraz przywołani jesteśmy i udzielona nam została władza. A ta związana jest z podjęciem trudu wychodzenia i głoszenia.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ