Podniesienie – medytacja biblijna na święto Podwyższenia Krzyża – 14 września 2021

Tekst ewangelii: J 3, 13-17

Jezus powiedział do Nikodema: “Nikt nie wstąpił do nieba, oprócz Tego, który z nieba zstąpił, Syna Człowieczego. A jak Mojżesz wywyższył węża na pustyni, tak potrzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Tak bowiem Bóg umiłował świat, że Syna swego Jednorodzonego dał, aby każdy, kto w Niego wierzy, nie zginął, ale miał życie wieczne. Albowiem Bóg nie posłał swego Syna na świat po to, aby świat potępił, ale po to, by świat został przez Niego zbawiony”.


Podnosimy się


Kiedy coś podnosimy (się) to z reguły po to, by lepiej widzieć. Podnosimy czyli to coś leżało. Podnosimy (się) i przybliżamy do oczu. Dobrze wiemy, że nie wszystko co się świeci jest złotem, ale i to, że nie wszystko, co pokryte patyną czy błotem na śmieci trzeba wyrzucić. Podnosimy, by widzieć lepiej, by widzieć w pełnej krasie, by widzieć dokładniej. Podniesione jest widoczne z daleka.

W tym wszystkim trzeba mieć zdrowy dystans, by nie zrobić sobie z czegoś bożka. Dlatego perspektywą jest nieskończoność, niebo, do którego jesteśmy zaproszeni. Stąd zacząć trzeba od podniesienia oczu ku niebu. Zbytnie utkwienie ich w ziemi powoduje skupienie się na niej. I wcale nie chodzi tylko o wirtualne (słowne) podnoszenie oczu. Najlepiej podnosi się oczy kiedy się klęczy, z kolan widać najlepiej niebo. A klęczy się na modlitwie czyli przed Bogiem.

Krzyż, którego świętujemy podwyższenie, które z kolei jest owocem poszukiwania, nie jest przeszkodą w fokalizacji perspektywy nieba. To właśnie wpatrzeni w Ukrzyżowanego, będąc na kolanach, bo wobec takiej tajemnicy w jakiej postawie trwać można, możemy unieść nasze karki od ziemskich rzeczywistości i zwrócić się ku królestwu Bożemu.


Przemijanie ku wieczności


Św. Paweł w liście do Koryntian napisał, że przemija postać tego świata. Tak więc zajmując się światem i tym, co na tym świecie nie można zapomnieć o tym, że on przemija. Włożyć całe serce jednak nie stracić głowy. Bo świat został nam dany. Pan Jezus narodził się w określonym narodzie, na konkretnym kawałku kuli ziemskiej. Jesteśmy na tym świecie, choć nie z tego świata.

I za ten świat jesteśmy odpowiedzialni. By to pojąć i przyjąć to znowu trzeba spojrzeć w niebo, na kolanach. Dlaczego? By pojąć dzieło to trzeba zwrócić się do jego autora, bo on wie najlepiej co chciał przez nie powiedzieć, przekazać. Otóż wierząc, że Bóg jest Stwórcą świata i człowieka należy do Niego odnosić w pierwszym rzędzie wszystkie nasze sprawy. Śpiewamy w jednej z pieśni wszystkie nasze dzienne sprawy przyjm litośnie Boże prawy. To jest właściwa intuicja i kierunek. Wtedy potrafimy dobrze i odpowiedzialnie gospodarować światem.

Trochę zawieszeni między niebem a ziemią jesteśmy. Chodzić po niej trzeba trzeźwo i mądrze, roztropnie i wierni Bożemu prawu mając głowę w niebie czyli pamiętając o Bogu i o domu, który już jest dla każdego z nas przygotowany. Perspektywa nieba podnosi nasze oczy i oczyszcza sposób patrzenia i pojmowania rzeczywistości ziemskiej.


Z domu ziemskiego do niebieskiego


Nie gloryfikujemy rzeczywistości ziemskiej, nie ubóstwiamy jej. Nie czynimy z niej bożka! Żyjemy w niej i nią się posługujemy. Tutaj konieczna jest postawa szacunku. Skoro Ojciec dał nam Syna, a ten wcielił się, przyjął nasze ciało, uniżył się – jak to w pięknym starochrześcijańskim hymnie napisał Apostoł Narodów – to dla nas rzeczywistość ziemska (moje życie, życie wspólnoty, rodziny, małżeństwa, sąsiedztwa, domu ojczystego) jest drogą do przejścia.

Na tej drodze nie jesteśmy sami, bo Bóg nigdy nas samych nie zostawia! To Ojciec wywyższył Syna Człowieczego. Pokazał Go nam. Jak? Na krzyżu! Byśmy lepiej Go widzieli. Byśmy do Niego mogli odnosić nasze sprawy, troski, bóle i radości. Wywyższył, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne. Nieustannie wywyższa. W każdej Eucharystii, także i teraz dokonuje się ów akt wywyższenia – Jego śmierć i Jego zmartwychwstanie.

Czyż najważniejszy moment Mszy św. nie nazywa się podniesieniem? Patrzymy wtedy na Okruch Chleba, który jest Jego Ciałem, samym Bogiem. Niepojęte zamknięcie się Nieskończonego w Okruchu. Bóg stał się chlebem, tym, co najpotrzebniejsze. Bez tego Chleba umrzemy, bez tego Chleba potępiamy samych siebie, bez tego Chleba odsuwamy się od zbawienia. Bo przecież idzie o to, by z ojczyzny ziemskiej przejść do tej niebieskiej. Jeśli nie ma tej ziemskiej to jak dojdziemy do niebieskiej? Skoro tę ziemską otrzymałem od Boga jako dar i zadanie to nie podjęcie do czego doprowadzić może?


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ