Nigdzie nie musimy biegać – wszystko na miejscu – Łukaszowe pięciominutówki na czwartek 11 listopada 2021

Tekst ewangelii: Łk 17,20-25

Jezus zapytany przez faryzeuszów, kiedy przyjdzie królestwo Boże, odpowiedział im: Królestwo Boże nie przyjdzie dostrzegalnie; i nie powiedzą: “Oto tu jest” albo: “tam”. Oto bowiem królestwo Boże pośród was jest. Do uczniów zaś rzekł: Przyjdzie czas, kiedy zapragniecie ujrzeć choćby jeden z dni Syna Człowieczego, a nie zobaczycie. Powiedzą wam: Oto tam lub: Oto tu. Nie chodźcie tam i nie biegnijcie za nimi. Bo jak błyskawica, gdy zabłyśnie, świeci od jednego krańca widnokręgu aż do drugiego, tak będzie z Synem Człowieczym w dniu Jego. Wpierw jednak musi wiele wycierpieć i być odrzuconym przez to pokolenie.


Kiedy przyjdzie?


Zacząłbym od kwestii czy przyjdzie? Czy jest oczekiwany? Niekiedy się nad tym nie zastanawiamy. Znikająca perspektywa życia wiecznego – pozostawiona na potem, które oby nie okazało się za późno – mówi o tym, że ludzkość przestała się interesować wymiarem królestwa Bożego.

Obojętnie czy oczekiwane czy nie przyjdzie i… zastanie nas przygotowanymi lub nie z odpowiednimi tego konsekwencjami. Przyjdzie, bo Bóg jest wierny swym obietnicom! On nie łamie przymierza zawartego przez Jezusa, z Nim i w Nim.

Wierzę, że ono przychodzi w każdej chwili. Tam, gdzie zapraszamy Syna Bożego tam jest królestwo Boże. Jeszcze nie do końca dostrzegalne, jednak wiemy dobrze, że nie od razu widać plon z posianego dopiero co ziarna.


Oto tu… oto tam…


Zgaduj zgadula, gdzie jest złota kula… entliczek pentliczek na kogo bęc… Bawimy się w wyliczanki. Kto wie może jakieś notowania robimy, ranking układamy owego „kiedy” (wiadomo, że od razu „gdzie” i „jak”). W jakiś sposób ludzkość jest zafascynowana końcem świata. Ciągle wymyśla jakieś daty i wersje. Oczywiście wszystko w nurcie apokaliptyczno-katastrofalnym. Boimy się, nie zajmujemy się, a tego rodzaju produkcje sprzedają się jak świeże bułeczki.

Chrześcijanin nie zajmuje się takimi zagadnieniami. Ma rzeczy ważniejsze do zrobienia, a pierwszą z nich jest poszukiwanie i znajdowanie królestwa Bożego pośród nas. A zgodne to jest ze słowami Pana. Skoro to ogłosił to znaczy, że tak jest. Tak więc nasza wędrówka ziemska jest odkrywaniem Boga. Trochę jak kopalnie odkrywkowe – trzeba co nieco zdjąć z góry, by dotrzeć do złóż i zacząć eksploatację.

Nie kopalnia węgla kamiennego czy miedzi, a kopalnia Bożej miłości. Wierzący jest górnikiem, który fedruje. Wgłębia się w tajemnicę „ziemi”, by dojść do „nieba”. Jakże pragnie każdy z nas zobaczyć jeden dzień Syna Człowieczego! Jeśli tylko wierzymy w Jego miłosierdzie!


Grałbym dalej!


Z przyjściem królestwa Bożego w całej pełni będzie jak z błyskawicą. Szast prast i załatwione. Nie będzie czasu na jakieś wielkie sprzątanie. Jeśli nie było go wcześniej to nie ma bata na to, by zdążyć. Opowiadają, że św. Dominik Savio zapytany o to, co by zrobił, gdyby w czasie grania w piłkę przyszedł Pan Jezus odpowiedział: Grałbym dalej!

No właśnie, oto styl życia, który nie uwłacza nikomu. Żyjąc w Bogu i z Bogiem nie martwię się o przyjście powtórne Jezusa. Wręcz pragnę tego spotkania. Jestem gotowy o każdej porze dnia i nocy. Nie musi chodzić czy biegać za głosicielami końca świata. On wie, że już żyjemy w czasie końca i że przybliża się każdego dnia. Nigdzie nie musimy biegać! To królestwo Boże nas znajdzie.

Wszak Bóg przychodzi nie po to, by karać, by sądzić, ale by dać życie wieczne, by zbawić. Jeśli nie ma tej perspektywy to jest lęk, który prowadzi do nie-zajmownia-się, a więc do braku czujności i gotowości, do ślepoty, który nie widzi co Syn podjął, aby każdy z nas mógł być w domu Ojca.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ