Jestem winny! – Łukaszowe pięciominutówki na sobotę 15 października 2022

Tekst ewangelii: Łk 12, 8-12

“Kto się przyzna do Mnie wobec ludzi, przyzna się i Syn Człowieczy do niego wobec aniołów Bożych; a kto się Mnie wyprze wobec ludzi, tego wyprę się i Ja wobec aniołów Bożych. Każdemu, kto mówi jakieś słowo przeciw Synowi Człowieczemu, będzie przebaczone, lecz temu, kto bluźni przeciw Duchowi Świętemu, nie będzie przebaczone. Kiedy was ciągnąć będą do synagog, urzędów i władz, nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co mówić należy”.


Przyznanie się do winy


Przyznać się w sercu to jest jedna rzecz, natomiast przyznać się wobec ludzi to już inny wymiar przyznania się. Nie traktujmy przyznania się do wiary jako przyznania się do winy. Nastały czasy, w których tak to jest traktowane. Mówiąc, że jesteśmy wierzącymi, katolikami, że się modlimy, że chodzimy do kościoła czujemy się winni tego stanu rzeczy, bo takie, a nie inne reakcje są ludzi słuchających wyznania. Gdyby takie przyznanie się było rzadkością to być może wzbudziłoby coś innego, jednakże gdy to widać w życiu to staje się solą w oku i to niestety, w większości przypadków, u najbliższych.

Owa sól jest raczej wyrzutem sumienia, które jest pobudzane czy też wybudzane ze śpiączki, z której ludzie nie chcą by było obudzenie. I w tej kwestii też odczuwamy presję obwiniania nas o ten stan rzeczy. Lepiej się nie odzywaj… nie mów takich rzeczy… wiara to sprawa prywatna… ciekawe, że w rozmowach luźnych bardzo często i to w sposób niewybredny nawiązuje się do wiary, do Kościoła itd. Mówią o tym, ci, którym daleko do wiary i jeszcze dalej do Kościoła.

Tak więc powoli spełniają się słowa Pana Jezusa o tym, że ciągnąć będą do synagog, urzędów i władz. To jest forma prześladowania wiary i wierzących. Mieści się w tym także naśmiewanie się, naigrywanie, natrząsanie z praktyk religijnych. Także osądzania, że chodzi do kościoła, że modli się, a takie życie prowadzi. Przewrotność złego jest zaiste wielka i wielu ludzi daje się za nos wodzić w swoich odczuciach i przekonaniach.


Wyznać ustami!


W Liście do Rzymian (10,9-10) św. Paweł wskazał praktyczne uwagi odnośnie do przyznania się do Jezusa, do wiary, do Kościoła: Jeżeli więc ustami swoimi wyznasz, że JEZUS JEST PANEM, i w sercu swoim uwierzysz, że Bóg Go wskrzesił z martwych – osiągniesz zbawienie. Bo sercem przyjęta wiara prowadzi do usprawiedliwienia, a wyznawanie jej ustami – do zbawienia. Wyznanie ustami oznacza ni mniej ni więcej jak na głos, a więc słyszalnie!

Tak więc przyznać się do Jezusa wobec ludzi to głośno, wyraźnie i jednoznacznie opowiedzieć się za Nim! To przyjąć Go do swego serca jako Króla i Pana. To pozwolić, by On kierował moim życiem w codzienności. Bez tego jakże Syn Człowieczy ma się przyznać do mnie wobec aniołów Bożych? Zauważmy my, wobec ludzi, a Jezus Chrystus wobec aniołów. Czy to nie oni będą żniwiarzami na końcu czasów? Czy owa litera tau na czołach wierzących, która oznacza Jezusa Chrystusa nie sprawi, że ominie nas miecz aniołów?

Chodzi o konsekwencje przyznania się lub nieprzyznania się. Trzeba sobie z tego zdawać sprawę. Przykładem są świetlana współczesne przykłady ludzi, którzy tracą pracę, tzw. przyjaciół, reputację światową itp. z powodu przyznania się do Jezusa; którym wyrzuca się najmniejsze potknięcie na drodze wiary (szukanie dziury w całym); których zabija się z powodu głoszenia Prawdy (bł. ks. Jerzy Popiełuszko). Ile takowych przykładów można byłoby podawać?


Przyznam się do winy!


Jeśli wiara jest winą to przyznaję się do niej. Jeśli wiara jest czymś „złym” w oskarżeniach to przyznaję się do niej. Przeciwieństwem przyznania się jest wyparcie się. Zacząłbym od tego, że większość oskarżycieli wiary i wierzących ma włączony w pełnym zakresie mechanizm wypierania. Tenże potrafi kamuflować największe zbrodnie, byle utrzymać „błogostan”. Jest to względny i to w najwyższym stopniu błogostan.

W trudnych chwilach człowiek reaguje w sposób niekontrolowany. Nie sposób nie napomknąć o św. Piotrze Apostole i jego trzykrotnym zaparciu się na dziedzińcu domu arcykapłana: nie znam tego Człowieka. Czy został potępiony? Żadną miarą. Podjął miłosne spojrzenie Pana i nawrócił się, bo to jest stały element drogi wierzącego. Czasami uwagi oskarżycieli są dobrą zachętą do tego, by lepiej przeżywać wiarę, by lepiej przyznawać się do Pana Jezusa.

Martwimy się i to jest ludzkie. Nie mamy się zamartwiać. Zauważmy, że w owym (z)martwieniu wybrzmiewa martwość czyli śmierć. Poddając się jej oddalamy się od Dawcy Życia czyli w jakiś sposób nie przyznajemy się do Niego. Otrzymaliśmy Ducha Świętego i miłość Boża rozlana jest w sercach naszych przez Ducha Świętego, który został nam dany (Rz 5,5). Co więcej, tenże Duch nie jest duchem niewoli, by się znowu pogrążyć w bojaźni, ale obdarza nas łaską przybrania za synów, w którym możemy wołać: «Abba, Ojcze!» (Rz 8,15). Dlatego nie martwcie się, w jaki sposób albo czym macie się bronić lub co mówić, bo Duch Święty nauczy was w tej właśnie godzinie, co mówić należy.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ