|
Tekst ewangelii: Łk 9, 22-25
Jezus powiedział do swoich uczniów: "Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie". Potem mówił do wszystkich: "Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Bo cóż za korzyść dla człowieka, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie?"
Z jednej strony siebie zatracić, a z drugiej być zatraconym przez innych. Ta druga „opcja” dotyczy pierwszej części wypowiedzi Pana Jezusa skierowanej do uczniów: Syn Człowieczy musi wiele wycierpieć: będzie odrzucony przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie; zostanie zabity, a trzeciego dnia zmartwychwstanie.
Być zatraconym przez innych
Cierpienie Boga jest niemierzalne! Nie ma żadnej ludzkiej miary, by to ogarnąć – zważyć czy policzyć. Nie ma skali, bo ta popularna od 1 do 10 nie obejmie nawet „kropli” Bożego cierpienia. Cierpi jako Stwórca widząc, co stworzenie czyni i jednocześnie cierpi od tegoż stworzenia. Są konkretne formy tego cierpienia i należy je nazwać i zastanowić się czy sam nie jestem ich źródłem.
Dlaczego? Bo to konkretni ludzie stają przeciwko Synowi Człowieczemu. Pierwszym, o którym mówi Pan jest odrzucenie. Nikt z ludzi nie chce być odrzuconym. W logice ludzkiej, całkiem umotywowanej i osadzonej w realiach odrzucenie odciska się szerokim piętnem na odrzuconym. Tutaj Syn Człowieczy będzie odrzucony przez tych, po których moglibyśmy się tego nie spodziewać, przez „znawców” tematu tzn. przez starszyznę, arcykapłanów i uczonych w Piśmie. Ile to ran otrzymuje człowiek będąc odrzuconym przez najbliższych?! I jakże głębokie są to rany. W tym przypadku mamy jeszcze inny motyw cierpienia, o którym w innym miejscu wspomina Pan Jezus. To są ci, co usiedli na katedrze Mojżesza i sami nie wchodzą do królestwa Bożego, a na dodatek, jakże okrutny dodatek innym nie pozwalają tam wejść.
Kolejną formą cierpienia jest zada(wa)nie śmierci. Tak, człowiek podnosi rękę na Boga i zabija Go. Wiadomo, że nie unicestwi Wszechmogącego, jednak zabija Go w swoim sercu, w swoim życiu, a przy okazji w życiu innych ludzi. Czy nie zdajemy sobie sprawy z tego, że każdy grzech zabija (owocem grzechu jest śmierć – woła św. Paweł) i to nie tylko grzeszącego. Także wszystkich naokoło. Grzech jest jak mina, której odłamki tak wiele szkód działają przy jej wybuchu. Zostanie zabity to zapowiedź podjęcia przez Boga śmierci. Tylko tak ją zwycięża. Po co? By ona nie zwyciężała człowieka, by nie miała nad człowiekiem władzy. Człowiek skorzysta z tego, czego się najbardziej boi do tego, by uśmiercić Tego, który z tego lęku jako jedyny jest w stanie go uchronić.
W końcu i nie jest to motyw do cierpienia, a do radości trzeciego dnia zmartwychwstanie. Wszak wiara nasza mówi jasno i wyraźnie, że kto umarł z Chrystusem ten ma udział w Jego zmartwychwstaniu. Pan nie zatrzymuje się na cierpieniu. Podejmuje je jako element drogi, ale nie jako cel sam w sobie. Męczeństwo nie ma wiele wspólnego z cierpiętnictwem. Skupienie się zbytnie na cierpieniu katuje człeka. Wtedy nawet śmierć nie jest w stanie go uwolnić, choć często takie właśnie rozwiązanie się pojawia w myślach (pokusa od złego ducha!).
Zatracić siebie
Warto podjąć także drugi wątek dzisiejszej ewangelii. Bóg nie chce byśmy zatracili siebie tzn. zapomnieli kim jesteśmy i dokąd zmierzamy. W walce o życie wieczne jesteśmy w środku, bo ta toczy się w nas, w naszych sercach i jest to walka o nas. Zły chce nas zniszczyć, a Bóg ochrania nas. Tutaj zły żeruje na złym korzystaniu z daru wolności, a Bóg posługuje się tym darem nigdy go nie zabierając. Bez mojej decyzji nic nie może się wydarzyć. Szatan robi wszystko, by zniszczyć we mnie ten dar i wziąć mnie w niewolę. Bóg chce ochronić tenże dar, bym odkrywał, że jestem wolny, bo dzieckiem Bożym.
Droga wolności chrześcijanina zawiera się w naśladowaniu Jezusa Chrystusa. Tenże nie przyjmował bezwolnie tego, co na Niego spadało (wspomniane wyżej cierpienia, odrzucenie i śmierć). Wypełnia wolę Ojca! Dlatego mówi do wszystkich (!): Jeśli ktoś chce iść za Mną, niech się zaprze samego siebie, niech co dnia bierze krzyż swój i niech Mnie naśladuje. Bo kto chce zachować swoje życie, straci je, a kto straci swe życie z mego powodu, ten je zachowa. Zaiste, trzeba się zaprzeć samego siebie oddając wszystko w ręce Boże. Skoro Jezus bierze krzyż to czyż Jego naśladowca nie ma uczynić tego samego?! Nie dla krzyża samego w sobie, ale po to, by osiągnąć życie wieczne. Szatańskim zwodzeniem jest podszept, że sami z siebie zachowamy życie. Nie ma takowej możliwości! Ten, który daje takie pokusy nie może dać życia.
To poprzez moje decyzje zyskuję lub tracę, liczę zyski albo szkody. Wiem, jestem kowalem swojego losu. Czy pamiętam o ponoszeniu odpowiedzialności za każdy wybór? Czy skutki tychże wyborów docierają do mnie? Cierpienie otrzymane i zadane jeszcze coś mówią? Zaiste warte rozważenia głębokiego i przyjęcia do serca są słowa Pana: Bo cóż za korzyść dla człowieka, jeśli cały świat zyska, a siebie zatraci lub szkodę poniesie? Niebo czy ziemia? Życie wieczne czy potępienie? Czy też jak woła autor Księgi Powtórzonego Prawa: Patrz! Biorę dziś przeciwko wam na świadków niebo i ziemię, kładę przed wami życie i śmierć, błogosławieństwo i przekleństwo. Wybierajcie więc życie, abyście żyli wy i wasze potomstwo, miłując Pana, Boga swego, słuchając Jego głosu, lgnąc do Niego; bo tu jest twoje życie i długie trwanie….
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.plpowrót |
|