|
Tekst ewangelii: Mk 8, 11-13
Faryzeusze zaczęli rozprawiać z Jezusem, a chcąc wystawić Go na próbę, domagali się od Niego znaku. On zaś westchnął w głębi duszy i rzekł: "Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę, powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu". A zostawiwszy ich, wsiadł z powrotem do łodzi i odpłynął na drugą stronę.
Czy aby na pewno chcemy znaków?
Czy to tylko i wyłącznie domena faryzeuszów? Czy też każdy z nas w tym szczególnie jest do nich podobny? Rozprawiamy z innymi nie po to, by się dowiedzieć, by poszerzyć horyzonty rozumienia i wiary, ale by wystawiać na próbę, by złamać. Domagają się znaku od Pana Jezusa! Ile to razy domagamy się „dowodów” różnego rodzaju? Bo jak nie to…
We współczesnych rozmowach tak mało odnosi się do argumentów, a jak często na emocjach jest stawiane. Gdy pojawia się ktoś, kto ma argumenty i twarde dowody wtedy zostaje odsunięty na bok, nie brany pod uwagę. Bo to wymaga zastanowienia się. Taki bowiem nie opiera się na zasłyszanych wieściach, szybko bez refleksji i odpowiedniego sprawdzenia przekazywanych.
Jak wiele krzywdzących innych i nas samych informacji zostało podanych? Takie są jak trucizna powoli sącząca się do serca i zatruwająca. Bo w ostatecznym rozrachunku już nie wiemy gdzie co mamy – co jest prawdą, a co niesprawdzoną, a w wielu wypadkach przekłamaną informacją, bazującą na „pół-prawdach”. Moja wersja wydarzeń niekoniecznie musi być tą najprawdziwszą.
Udowodnij!
Jeśli ktoś patrzy na konia i chce, by tenże udowodnił, że nim jest to już mamy jasny obraz. Obojętnie co by się powiedziało, jakich argumentów, by się użyło i tak zostaną odrzucone, nieprzyjęte, ponieważ patrzący nie chce widzieć konia w koniu. Choć sam nie umie określić co widzi. Czy z takowym da się podjąć dialog?
U źródeł jest owo wystawianie na próbę, z którego wypływa domaganie się znaku. Ciągle podważają wszystko. Nic nie słuchają. Nie sprawdzają w swojej zasobnej wiedzy. Patrzą na znaki, których już tyle uczynił. Rozmawiają z ludźmi uzdrowionymi, a nie dociera.
Złe zamiary nie pozwalają na objawienie się łaski Bożej. Nie działa w ich sercach dobry duch. Wpływ tego złego jest tak silny (poddanie się ludzi na jego działanie), że blokuje wejście Boga.
Odejście – pozostawienie w Duchu
Pan Jezus uczy nas szukać rozwiązań nie w sobie, ale z Ducha, którego mamy od sakramentu chrztu i bierzmowania. Jeśli chcemy sprostać ludziom, którzy wystawiają nas na próbę, którzy chcą zobaczyć nasz upadek to trzeba nam westchnąć w głębi duszy do Ducha Świętego. Z tegoż Ducha przyjdzie rozwiązanie.
W tym konkretnym wypadku rozwiązaniem jest odejście, nie wchodzenie w babskie, czcze gadanie. Nie dlatego, że się obrażamy. Pan sam powiedział, że nie należy rzucać pereł przed wieprze i tego, co święte przed psy. Trzeba mądrości, o którą prosić trzeba, a której Dawcą jest właśnie Duch Boży, do którego się zwracamy.
Tenże jasno powiedział w sercu Pana Jezusa: Czemu to plemię domaga się znaku? Zaprawdę, powiadam wam: żaden znak nie będzie dany temu plemieniu. Opamiętajcie się! Przypomnijcie sobie! Dopóki nie pozwolicie wejść powiewowi Ducha Świętego dopóty łaska Boże nie może się objawić. Bóg nie opuszcza człowieka. Zostawia go, by ten się zastanowił, by rozważył w sercu, a nie tylko „zasłyszanym” przekazem. Zostawia i odpływa na drugi brzeg, byśmy i my zostawili „nasze” i szukali tego, co Boże.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.plpowrót |
|