|
Stanę w Bożej obecności.
Wprowadzenie 1: doświadczam czegoś dobrego i chciałbym, aby trwało, a jak znika to poszukuję. Tylko co mnie do tego ciągnie? Pragnienie spotkania czy zaspokojenia? Jaki i po co podejmuję wysiłek szukania? Ile we mnie radości z odnajdywania?
Wprowadzenie 2: prosić o łaskę szukania i znajdowania Boga we wszystkim i wszystkiego w Nim.
Na początek przeczytam tekst ewangelii: Mk 1, 29-39
Po wyjściu z synagogi Jezus przyszedł z Jakubem i Janem do domu Szymona i Andrzeja. Teściowa zaś Szymona leżała w gorączce. Zaraz powiedzieli Mu o niej. On podszedł i podniósł ją, ująwszy za rękę, a opuściła ją gorączka. I usługiwała im. Z nastaniem wieczora, gdy słońce zaszło, przynosili do Niego wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto zebrało się u drzwi. Uzdrowił wielu dotkniętych rozmaitymi chorobami i wiele złych duchów wyrzucił, lecz nie pozwalał złym duchom mówić, ponieważ Go znały. Nad ranem, kiedy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Pośpieszył za Nim Szymon z towarzyszami, a gdy Go znaleźli, powiedzieli Mu: „Wszyscy Cię szukają”. Lecz On rzekł do nich: „Pójdźmy gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, abym i tam mógł nauczać, bo po to wyszedłem”. I chodził po całej Galilei, nauczając w ich synagogach i wyrzucając złe duchy.
Żywotność
Tyle tego wszystkiego! Tyle ruchu, dynamiki. Aż za głowę chwycić się możemy! I co to pomoże? Nic. Przecież wtedy ręce są zajęte i nic nie mogą zrobić, a na dodatek głowa się martwi i zamartwia. Po co tyle wszystkiego? Życie jest dynamiczne. Nie chodzi o dokładanie sobie. Bardziej o to by, nadać (odkryć) jeszcze głębszy sens mojej codzienności. By nie zasiedzieć się, a co a tym idzie, by nie zaśniedzieć się wokół siebie i „ego”.
Dynamika życia ucznia Chrystusa jest ogromna! Tyle na głowie? Żadną miarą. Wszystko w Bogu. O tak! Trzeba przestawić tę właśnie zwrotnicę – robić tak, jakby wszystko zależało ode mnie, a nie od Boga; ufać tak, jakby wszystko było w Jego rękach, a nic zgoła w moich. Czyż tego nie uczy nas Maryja, Matka Pana?
A gdzie nabyć tej zdolności bycia-w-Jego-rękach? Tylko przed Nim… Syn jest w stałej łączności z Ojcem… nad ranem, kiedy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Nie ma innej opcji! Nie ma innego wyjścia! Robota nas przydusi i zmiażdży. Nawet robota szlachetna, wypełnianie misji – powołania. Bez tego „poranka”, bez tego „miejsca pustynnego” nie przetrwamy!
Zainteresowanie
Uczeń jest zainteresowany tym, co wokół niego się dzieje. Nie w sposób chorobliwy. To uważne patrzenie i wyciąganie mądrych wniosków. Widzę chorego to dbam o niego. Modlę się za niego – powiedzieli Mu o teściowej leżącej w gorączce. Dbam jak potrafię najlepiej. Obserwacja winna prowadzić do decyzji – wchodzę lub też zostawiam. Taki styl prowadzi do jeszcze jednej rzeczy, a mianowicie służąc daję świadectwo możliwości służenia innym.
To nie jest obsesja, by wszędzie dostrzegać zło, nieszczęście. Tam, gdzie jest to widzę i oddaję Bogu i zmieniam co się da zrobić. Znowu powraca motyw przynoszenia do Jezusa wszystkich chorych i opętanych; i całe miasto zebrało się u drzwi. To On jest naszym uzdrowieniem! Nie ma innego!
Nie nam oceniać kiedy, gdzie i jak ma się dokonać uzdrowienie z rozmaitych chorób i przecinania węzłów uzależnień złego (bo on zawsze czyni niewolnikami). Bóg jeśli człowiek chce i przychodzi do Niego zajmuje się nim. Nie zapomina o nikim. Nie wyznaczajmy więc czasu, miejsca i sposobu Jego działania. Zrób to i tyle co możesz. Nic więcej, bo nie możesz więcej.
Zawsze i wszędzie
Pojawia się jeszcze ostatnia myśl z dynamiki chrześcijańskiej codzienności. Wyraża to Szymon z towarzyszami gdy znajdują Pana Jezusa: Wszyscy Cię szukają. Motorem chrześcijańskiego myślenia, decydowania, mówienia i czynienia jest motto św. Ignacego Loyoli: szukać i znajdować Boga we wszystkim i wszystko w Nim. To moglibyśmy napisać na odrzwiach naszych domów, mieszkań, a przede wszystkim na odrzwiach serc.
Od czego zacząć? Od tego samego co Pan Jezus: … nad ranem, kiedy jeszcze było ciemno, wstał, wyszedł i udał się na miejsce pustynne, i tam się modlił. Nie może być lepszego początku. Nie da się położyć lepszego fundamentu. Więź z Bogiem – oto to, co winno spędzać nam sen z powiek, jednak nie jako problem. To ma być pragnienie serca, drżenie wypływające z jego spełnienia.
To spotkanie poprowadzi nas do tego, by szukać i znajdować Boga gdzie indziej, do sąsiednich miejscowości, do miejsc i przestrzeni mego żywota. Mam wiedzieć po co wychodzę ze swoich pieleszy, po co schodzę z kanapy. I mam chodzić po całej Galilei. I mówić słowem i życiem o Panu Jezusie i Jego mocą uwalniać świat i ludzi od złego.
o. Robert Więcek SJ
Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.plpowrót |
|