Za kim i dokąd – wielkanocne pięciominutówki na sobotę 20 kwietnia 2024

Tekst ewangelii: J 6,55.60-69

W synagodze w Kafarnaum Jezus powiedział: „Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem”. Wielu spośród Jego uczniów, którzy to usłyszeli mówiło: „Trudna jest ta mowa. Któż jej może słuchać?” Jezus jednak świadom tego, że uczniowie Jego na to szemrali, rzekł do nich: „To was gorszy? A gdy ujrzycie Syna Człowieczego, jak będzie wstępował tam, gdzie był przedtem? Duch daje życie; ciało na nic się nie przyda. Słowa, które Ja wam powiedziałem, są duchem i życiem. Lecz pośród was są tacy, którzy nie wierzą”. Jezus bowiem od początku wiedział, którzy to są, co nie wierzą, i kto miał Go wydać. Rzekł więc: „Oto dlaczego wam powiedziałem: Nikt nie może przyjść do Mnie, jeżeli mu to nie zostało dane przez Ojca”. Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło. Rzekł więc Jezus do Dwunastu: „Czyż i wy chcecie odejść?” Odpowiedział Mu Szymon Piotr: „Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga”.


Zaskoczenia w drodze


Jeśli idę za kimś to wchodzę w jego ślady – po śladach idę czyli naśladuję. To jest wolna decyzja. Mój wybór. Powiedzenie a nie wiedziałem jest trochę infantylne, albowiem jest czas na rozeznanie, nikt nikomu nie każe się spieszyć ani też nie pozwala na przeciąganie w nieskończoność. Na żadnej drodze nikt do końca nie wie, co i kiedy i w jaki sposób może go spotkać.

Wyruszając na określony szlak znam cel i mniej więcej trasę, a nie wiem, co po drodze może mnie zaskoczyć. Lawina czy niedźwiedź. Śnieżyca czy ulewa. Tego nie da się z góry ustalić. I tutaj przychodzi ten, za którym idę, którego wybrałem za mojego przewodnika. To kwestia zaufania. To sprawa zawierzenia, że on zna drogę, że mnie doprowadzi do celu i że zna dobrze, by zaskoczenia umiał podejmować.

Zrozumiałe jest to, że męczymy się w drodze, że pojawia się niespełnionych założeń i pragnień worek, które prosto podsumowują słowa ucznia z Emaus: …a myśmy się spodziewali. Także przychodzi chwila, w której dociera do nas, że my nic nie rozumiemy, ledwo ze strachu żyjemy. Czyż nie dzieje się tak na każdej drodze? I co? Rodzice zostawiają swoje dzieci? Lekarze odchodzą od łóżek? Kapłani zostawiają swoje owce? Osoby konsekrowane zostawiają śluby na poboczu?


Kwestia słuchania


Zaiste, trudne były słowa wypowiedziane w synagodze w Kafarnaum. Ewangelista Jan poświęca im cały rozdział 6 swego dzieła. Nurtem wiodącym jest pokarm na życie wieczne. Nie byle jaki. Nie jakikolwiek. Jak sam Jezus powiedział: Ciało moje jest prawdziwym pokarmem, a krew moja jest prawdziwym napojem.

Co jest trudnego w tej mowie? Przecież nikt z nas nie myśli o kanibalizmie. Przecież nie każe jeść swojego ciała ludzkiego i pić krwi. Czyżby myślenie zbytnio po ludzku nie warunkowało takiej postawy? Przecież to efekt nie słuchania. Słuchania piąte przez dziesiąte czyli tylko to i tyle, ile mi pasuje. A jeśli nie pasuje to odwracam się i odchodzę. Dokąd i za czym? Co da mi nadzieję życia wiecznego na tej ziemi? Chyba, że nie wierzę, że takowe jest.

Któż może jej słuchać? No właśnie. Nie słuchali. Nie słuchają. Nie słuchamy. Problem nie tkwi w tym, co On mówi, ale w tym, że nie słuchamy. Słowo Boże potrafi przechodzić różnymi ścieżkami i dotrzeć do celu, jednakże kiedy domniemany słuchacz wyłączy wszelkie możliwości dojścia to… jak ma dojść? Czy słucham Pana Jezusa i się gorszę? Mam ciągłe ale? Czy szemrze na Jego nauczanie? Niekoniecznie oficjalnie, publicznie, ale w sercu?


Jak na dłoni


Pan Jezus nie ukrywa niczego przed tymi, którzy za Nim idą. Nie rysuje bajecznych perspektyw, a potem w jasyr. Wybierając Go idę Jego śladami, podejmuję Jego styl życia. To nie zabija mojej indywidualności, a więcej uwypukla ją, pozwala docenić, odkryć wartość, ucieszyć się.

Przemija postać tego świata – wystarczy spojrzeć na swoją twarz. Spojrzeć na historię swojego życia. Widać to jak na dłoni. Tak więc nie jest to wieczne. Życie ziemskie się skończy. Natomiast to, co Syn Boży nam daje to duch i życie – tchnienie życia – które w słowie się zawierają. Nie ma innego źródła. Każde inne jest fałszywe. Zwodzi, że zakłada jedwabną apaszkę (wabić się wybija), tymczasem ze sznurem niewolniczym lub stryczkiem na szyi się budzimy. Niewiara też jest wyborem.

Ojciec chce, by każdy przyszedł do Syna. Znowu pojawia się wybór. Odtąd wielu uczniów Jego się wycofało i już z Nim nie chodziło. Zabolały słowa? Dotknęły? Odkryły poły płaszczy? Zrzuciły maski? Coś innego wybrali? Do nas zwraca się Pan Jezus: Czyż i wy chcecie odejść? Jaka będzie moja odpowiedź? Mój wybór? Nie ma co papugować odpowiedzi Szymona Piotra. Czy to jest moja odpowiedź? Nie zasadzie nie mam innej możliwości, bo to byłby przymus. To moja dobrze rozważona decyzja. Idę za Tobą, bo Ty masz słowa życia wiecznego. Ciągle poznaję i wierzę, że Ty jesteś Świętym Boga.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ