Czujni i rozmodleni – Łukaszowe pięciominutówki na sobotę 26 listopada 2022

Tekst ewangelii: Łk 21,34-36

Uważajcie na siebie, aby wasze serca nie były ociężałe wskutek obżarstwa, pijaństwa i trosk doczesnych, żeby ten dzień nie przypadł na was znienacka, jak potrzask. Przyjdzie on bowiem na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Czuwajcie więc i módlcie się w każdym czasie, abyście mogli uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić, i stanąć przed Synem Człowieczym.


Lekkość ducha


Czujność związana jest z lekkością ducha, ale nie z lekkoduchami. To jest ewangeliczne wołanie podnieście głowy i nabierzcie ducha. Nie mówimy o braku trudów (tych lekkoduchy się boją). Uczymy się sposobu ich podejmowania. Dobrze wiemy, że jeśli idąc w góry weźmiemy zbyt ciężkie plecaki to podnosimy ryzyko upadku i nie osiągnięcia szczytu. Bierzemy to, co konieczne, bo balast opóźnia, spowalnia i męczy.

Tak więc czuwający to przede wszystkim ktoś, kto uważa na siebie. Nie ma mowy o egoizmie, zbytnim skoncentrowaniu się na sobie. Czuwający jak strażnik rozgląda się z uwagą, obchodzi teren co jakiś czas, notuje to, co nie jest „zwyczajowe” (takie inne). Jakiż to byłby strażnik, który pozamykałby wszystko i poszedł spać?! Albo na czuwaniu oddałby się obżarstwu czy pijaństwu?! Wedle dużego prawdopodobieństwa to, co strzeże zostałoby skradzione (zagarnięte) w bardzo szybkim czasie.

Czuwający (strzegący) ma mieć oczy dookoła głowy. Także pilnujący, aby nie być obciążonym, a to na wiele sposobów może się stać. Jeśli ktoś uprawia kulturystykę (trzeba dodać niestety, czystą kulturystykę) to nie od razu będzie dźwigał wielkie ciężary. Zresztą wiedza i doświadczenie podpowiadają, że w małych ilościach (dokładnie wagach) lecz systematycznie wydaje większe i solidniejsze owoce.


Brak miary – główny powód


Jakże obżarstwo i pijaństwo wpływa na serce to raczej nikomu nie trzeba tłumaczyć. Dostrzegamy tutaj przesadę czyli brak umiarkowania (umiaru). Objadanie się sprawia, że człowiek jest ociężały, porusza się o wiele wolniej, taki spowolniony. To oznacza spóźnione reakcje. I nieszczęście gotowe. Pijaństwo mówi o utracie kontroli nad rzeczywistością. A wtedy serce obrywa cios za ciosem.

Jest jeszcze jeden powód ociężałości serca, do którego także pasuje pojęcie braku umiaru, a mianowicie troski doczesne. Rzekłbym tradycyjne pomylenie pojęć, które z troski przechodzi w zatroskanie, a więc zbytnią (balast) troskę. Można tak? Przecież mówi się, że kota zagłaskać na śmierć się da?! Dziś albo nie ma tej troski, albo coraz częściej widać zbytnią troskę, wręcz toksyczną. I to powoduje ociężałość serca. Bo w końcu taki zatroskana człek się męczy i na dodatek zamęcza tego, nad którym się pochyla.

W tym kontekście jednak należy podkreślić, że zwracać należy uwagę na możliwe ociężałości, jednak w pierwszym rzędzie uważać należy na serce i jego przygotowanie na ów dzień. Gdybyśmy skupili się tylko na „balaście” to daleko byśmy nie doszli, albo nawet byśmy nie wyszli.


Uczymy się całe życie


Chodzenia po górach się uczymy czyniąc drogę. Dlatego nie zaczyna się od długich i niebezpiecznych szlaków. Powoli, systematycznie pokonuje się trasy i zdobywa mniejsze szczyty przygotowując się na „ośmiotysięczniki”. W tym zawiera się uważanie na siebie. Nikt nie każe każdemu wchodzić na Mont Everest! Pan nie przychodzi tylko w niebotycznych sytuacjach. On przychodzi non stop, w naszej codzienności. Jeśli więc oczekuję Jego przyjścia to ono mnie nie zaskoczy, nie przypadnie znienacka, nie stanie się potrzaskiem.

Albowiem powtórne przyjścia Syna Człowieczego nie jest potrzaskiem czyli pułapką. To kwestia mojego wyboru dokonywanego każdego dnia. Mogę obciążyć się nadmiernie i w ten sposób ociężałość mnie dopadnie, bo ileż można dźwigać zbyt wielkie ciężary?! A mogę roztropnie i mądrze podchodzić do codzienności.

Od czego zacząć? Te dwie postawy wyznaczają główne kierunki: czujność i modlitwa. Do obu odnosi się w każdym czasie. Albowiem dzień sądu ostatecznego, sądu z miłości przyjdzie na wszystkich, którzy mieszkają na całej ziemi. Nie mamy na to wpływu, ale możemy się przygotować na jego nadejście. Modlitwa i czujność pomogą nam uniknąć tego wszystkiego, co ma nastąpić (co wcale nie oznacza nie ponoszenia skutków). Ostatecznym zaś celem jest stanąć przed Synem Człowieczym, któremu zaufałem i nie zawstydzę się na wieki.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ