Co tak naprawdę mam? – Łukaszowe pięciominutówki na poniedziałek 20 września 2021

Tekst ewangelii: Łk 8, 16-18

Jezus powiedział do tłumów: “Nikt nie zapala lampy i nie przykrywa jej garncem ani nie stawia pod łóżkiem; lecz umieszcza na świeczniku, aby widzieli światło ci, którzy wchodzą. Nie ma bowiem nic skrytego, co by nie miało być ujawnione, ani nic tajemnego, co by nie było poznane i na jaw nie wyszło. Uważajcie więc, jak słuchacie. Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą nawet to, co mu się wydaje, że ma”.


Świecisz…


Bo nie da się ukryć na dłuższą metę tego, co ma się w środku! Nie da ukryć się światła, które we mnie się pali. Dobrze wiemy, że odcięcie dopływu tlenu powoduje uduszenie (w przypadku człowieka) i zgaszenie ognia. Lampy, o których mówi Pan Jezus nie były na prąd. Tak więc przykrycie ich garncem spowodowałoby zgaszenie. A przecież nie po to zapala się lampę, by ją gasić, a dokładnie chować. Zresztą zapalona lampa jest widoczna, bo światło przenika przez najmniejszą szczelinę. Jednakże nie ma stać pod łóżkiem, a na świeczniku. Światło bowiem jak jest wysoko ustawione to widzą je ludzie do niego się zbliżający.

Świecisz tym, co palisz w sercu (w całym sobie). Na twarzy widać prędzej czy później. U niektórych od razu, u innych nieco poczekać należy. Pamiętamy Kaina, który chodził z ponurą twarzą, bo zabił brata swego Abla? A króla Dawida, który tańczy i skacze przed Arką Przymierza? Pomyślmy o twarzach tych, co stali na Golgocie – tych, co się naśmiewali i tych, co współczuli. Zaiste, nie da się ukryć tego, co we mnie.

To, co jest we mnie nie jest dla mnie. Egoizm i egocentryzm sprawiają, że gasnę wbrew pozorom sycenia się. Przecież jak będzie za krótki lont to oliwa zaleje lampę. Jak wleję za dużo oliwy to nie da się zapalić. Kumulacja uderza do głowy i w głowę, czasami tak mocno, że potrafi otępić czy wręcz zabić. Tu także działa nieprzyjaciel natury ludzkiej poszeptując, by gromadzić i gromadzić (aż pęknę) lub by oszczędzać i oszczędzać (sknerstwo do śmierci głodowej prowadzące).


Skryć się w ramionach


Łudzimy się i jesteśmy zwodzeni (sami siebie też potrafimy oszukiwać – choć to zawsze do czasu), że da się skryć. Wchodzimy w krzaki i tam pragniemy się schronić i ukryć niecne myśli, słowa i czyny. Jak w rajskim ogrodzie uczynili pierwsi rodzice. Z lęku przed Bogiem wzbudzonym przez złego skrywają się. Zaczynają bawić się w chowanego z Panem Bogiem.

Jedynym sensownym i realnym skryciem się to znalezienie się w ramionach Ojca! Wtedy On chroni mnie swoimi ramionami, a ja czuję się bezpieczny. Wtedy, nawet jeśli zgrzeszyłem, On mi przynosi przebaczenie – inne spojrzenie na to, co się wydarzyło. Nie umniejszanie ni wyolbrzymianie. Powie dobrze, że jesteś i rzeknie nie grzesz więcej.

Światło Boże ma takową moc. Sięgnie wszędzie, ale nie po to, by obnażyć (i poniżyć), a po to, by objawić (dać możliwość stanięcia w prawdzie – wszak to w świetle widzi się najlepiej. Nie próbuj więc gasić tej lampy w sobie! Bo ryzykujesz, że zapadną ciemności, a w nich nie umiemy się poruszać. To w świetle Bożego słowa wszystko zostaje poznane i na jaw wychodzi. Trzeba zaiste odwagi i pokory, by to podjąć.


Słuchać – świecić


Nie bawmy się w tych, co specjalizują się w sztuce skrywania czy tworzeniu klimatu tajemniczości. Wszystko będzie ujawnione, poznane i wyjdzie na jaw! Wszystko! Pan Jezus jasno zachęca: żyj prawdą i żyj w prawdzie! To prawda nas wyzwoli – objawi horyzonty wolności i miłości. To, co mówimy na ucho możemy z całą świadomością głosić na dachach. Bo idzie o to, by szepty nie stawały się podszeptami.

Jednakże początek świecenia i mówienia (bo światło mówi) ma swój początek gdzie indziej. Pytając się o źródło niemoty w nas (nieumiejętność mówienia) dochodzimy do odkrycia w nas głuchoty. Wszak wiara rodzi się nie z mówienia, a ze słuchania. Potrzeba kogoś, kto głosi, ale jeśli nie będzie słuchacza to będzie wołanie na pustyni i do piasku. Stąd słyszymy: uważajcie więc, jak słuchacie. Albowiem człowiek ze swej natury nie może nie słuchać. Pytanie brzmi nie tylko kogo słuchasz, choć ono jest pierwszym. Drugie to jak słuchasz.

Masz to, co wysłuchasz. Masz takie z jakiego źródła słuchasz (pijesz). Jakiej oliwy nalejesz do lampy tak się będzie ona paliła (kopciła). W tym więc kontekście przeczytaj jeszcze raz z uwagą i rozważ: Bo kto ma, temu będzie dane; a kto nie ma, temu zabiorą nawet to, co mu się wydaje, że ma. Bo to nie kwestia wydawania się tylko realności. Świecisz? Jak? Światłem czy odbiciem? Jakim światłem? Nie schowasz!


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ


I taki dodatek: