Chwały doświadczenie – wielkanocne pięciominutówki na sobotę 30 kwietnia 2022

Tekst ewangelii: J 6,16-21

Po rozmnożeniu chlebów, o zmierzchu uczniowie Jezusa zeszli nad jezioro i wsiadłszy do łodzi przeprawili się przez nie do Kafarnaum. Nastały już ciemności, a Jezus jeszcze do nich nie przyszedł; jezioro burzyło się od silnego wiatru. Gdy upłynęli około dwudziestu pięciu lub trzydziestu stadiów, ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do łodzi. I przestraszyli się. On zaś rzekł do nich: To Ja jestem, nie bójcie się! Chcieli Go zabrać do łodzi, ale łódź znalazła się natychmiast przy brzegu, do którego zdążali.


Rozdrobnienie – rozmnożenie


Przecież rozmnożenie chlebów było doświadczeniem chwały. Wcale nie chodzi o to, że zapychali się chlebem. Bo zgodnie z przekazem ewangelicznym każdy mógł zjeść tyle, ile potrzebował. A i zapasy się zrobiły, bo dwanaście koszy ułomków zebrali. To było coś extra! Jak wielki wybuch! Coś z niczego, a dokładnie z cóż to wobec tak wielu.

Bomba czy mina mają to do siebie, że rozrywają (się) na tysiąc kawałków, by siła rażenia była jak największa. Otóż takie rozdrobnienie nie ma nic wspólnego z rozmnożeniem. To było wielkie doświadczenie dla tych, co w nim uczestniczyli. Sensacja pierwszej wody. Bo nie tylko słyszeli, nie tylko przekaz on line widzieli. Oni tam byli. Jedli te chleby. Ich serca nie były rozerwane – rozdrobnione. Przeciwnie, były nasycone, bo namnożyło się tyle wokół.

Są takie bomby energetyczne tzn. coś, co nas syci, co wchłaniamy każdym porem naszej duszy, ciała i ducha. To jest święta Eucharystia! Cudowne rozmnożenie, które integruje w sposób niebywały, bo powolny, cierpliwy, kształtując nas jak rzeźbiarz muska rzeźbę. Bierzemy i jemy, bo tak powiedział. Jak dzieci, które karmią się ssąc pierś matki i wzrastają w „zastraszającym” tempie.


Po dniu zmierzch i ciemności


Przychodzi chwila po rozmnożeniu chlebów. Z poszczególnych opisów dowiadujemy się, że w ciągu dnia Pan Jezus nauczał – głosił Dobrą Nowinę. Dopiero pod wieczór daje chleb, bo są już zgłodniali i… wydaje się, że już na oparach jadą. Droga wszak wywołuje zmęczenie i osłabienie. Niekoniecznie chorobą, a już samą wędrówką. Wszak nie mówimy o szerokiej wielopasmowej autostradzie, a o wąskiej ścieżynie, gdzie trzeba się przedzierać. A przeciskanie się przez ciasną bramę też nie należy do łatwych zadań. Wydaje się, że nasz świat ma perspektywę jakże szeroką, a jest to perspektywa stoku, po którym staczamy się do jeziora. Takie z górki na pazurki bez kontroli!

Przychodzi bowiem po dniu pora, którą nazywamy zmierzchem i trzeba do domu wracać. I niespodzianka, bo po całym dniu do przepłynięcia całe jezioro. Dobrze, że syci, choć sytość trochę rozleniwia i usypia. Uczniowie podejmują kolejny etap. Być może jeszcze dogryzają ostatnie kęsy rozmnożonego chleba. Być może jeszcze do nich nie dotarło co tak naprawdę się wydarzyło. Jednak wsiadają do łodzi i przeprawiają się.

Ze zmierzchu przechodzi się do ciemności. To taki nocny krok. Nie ma innej możliwości jak wejść w nie. Problem rodzi się wtedy, kiedy Jezus jeszcze do nas nie przyszedł. Zły chce od razu ugrać swoje. Po chwale rozmnożenia chce wykraść co się da i ile się da z serc uczniów Pańskich. Co się dzieje? Jezioro burzyło się od silnego wiatru. Powiedziałbym robi burzę w szklance wody, a my kołyszemy się w tej szklance jakoby to był ocean z całą swoją potęgą.


Jeszcze kilometr


Co dalej? Płynąć! Podana odległość to ok. 5-6 km, jednakże w warunkach niesprzyjających (silny wiatr i burzące się morze) to wielki trud. I to właśnie w tych warunkach pośród wiosłowania ujrzeli Jezusa kroczącego po jeziorze i zbliżającego się do łodzi. Rozpoznali Go i mimo to przestraszyli się. Tuż po wielkich wydarzeniach!

Otóż my potrzebujemy ciągle spektakularnych wydarzeń. Jednakże zapominamy, że życie to nie jest spektakl. To po pierwsze. Następnie nie pamiętamy, że życie to codzienność. To kromka chleba, na której idziemy wiele kilometrów, także pod wiatr. Rozmnożenie chlebów nie miało na celu tego, by osiąść na laurach. Taki Okruch i to malutki, a daje pewność. Czyż nie słyszymy za każdym razem, gdy pada Ciało Chrystusa także szeptu: To Ja jestem, nie bójcie się!? Z Okruchu sytości doświadczenie przychodzi i to nie przy suto zastawionym stole.

Od razu pojawia się w nas pokusa, by zagarnąć, by zacisnąć dłoń. Przypomnijmy sobie, że po jednym z rozmnożeń chcieli przyjść i obwołać Go królem. Teraz uczniowie chcieli Go zabrać do łodzi. Co ja chcę po przyjęciu Komunii św.? Bo jeśli Go mam to łódź znajduje się natychmiast przy brzegu, do którego zdążamy.


o. Robert Więcek SJ


Jeśli chciałbyś otrzymywać bezpośrednio na skrzynkę mailową to przyślij prośbę na maila: robert.wiecek@jezuici.pl


Teksty do propagowania z zaznaczeniem Autora, ale nie w celach komercyjnych. Copyright © o. Robert Więcek SJ